Stadium wiedzy
Z dedykacją dla Salvio Hexii,
nie wiem, czemu to robię…
AROGANCJA
Lubiła się
przyglądać. A zwłaszcza jemu. Jego zawsze uniesionej brodzie, wyprostowanym
ramionom, chodowi pełnemu gracji — nawet gdy był jedenastolatkiem. Przeczytała
stos książek na ten temat, ze wszystkich sił chcąc dorównać mu i w tym. Ale
nieważne jak bardzo się starała: jej wzrok był zawsze spuszczony, plecy
przygarbione, a kroki nierówne. Miała nadzieję, że z czasem i tego będzie w
stanie się nauczyć. Bo to właśnie uczenie się było czymś, co robić lubiła.
Jakie było jej zdziwienie, kiedy trafiła do Gryffindoru zamiast do Ravenclawu.
Wyczytała w „Historii Hogwartu”, że Krukoni nade wszystko miłują wiedzę i
naukę, tymczasem Gryfoni znani są ze swej odwagi i bohaterskich czynów. Widać
Tiara Przydziału dostrzegła w niej nieodkryte jeszcze pokłady tych cech. W
każdym razie, mimo że prawdopodobnie nie zaszła żadna pomyłka, Hermiona nie
czuła się zbytnio na miejscu w swoim nowym Domu. Miała wrażenie, że utknęła
gdzieś pomiędzy. Dlatego mężnie siedziała nad księgą od Transmutacji w
bibliotece, ignorując późną godzinę i fakt, że jako pierwszoroczna powinna już
siedzieć w pokoju wspólnym. Jednak na myśl o wesołym salonie Gryffindoru i jego
mieszkańcach miała ochotę zostać u pani Pince na noc. Nie była nieśmiała, to
nie tak. Po prostu nie widziała potrzeby robienia pierwszego kroku, a w dodatku
czuła, że nie jest zbyt lubiana wśród rówieśników. Och, czy to naprawdę jej
wina, że lubiła błyszczeć wiedzą, być doceniana? Pokręciła głową, zamykając
gruby tom i odkładając go na półkę.
— Dobranoc,
pani Pince.
— Dobranoc —
mruknęła starsza kobieta, nawet na nią nie patrząc.
…
Patrzył na
nią, widziała to. Jasne, udawała, że w zamyśleniu wertuje podręcznik, ale
zauważyła. Niemniej nie spodobał jej się ten wzrok. Jego spojrzenie wyrażało
mieszankę wyższości, pogardy i zdegustowania. Nie wiedziała, o co mu chodziło.
Wiadomo: był Ślizgonem, a ona Gryfonką, ale to nie zmieniało faktu, że nie patrzył
tak na wszystkich mieszkańców domu Lwa. Nie minął miesiąc szkoły, a on już, jak
widać, zdążył wyrobić sobie o niej niezbyt pochlebną opinię. Jakże nienawidziła
szufladkowania.
…
Siedziała
skulona pod roztrzaskanym zlewem, patrząc, jak Harry Potter stoi nad
nieprzytomnym trollem, i miała ochotę roześmiać się histerycznie. Jak to się
stało, że ze wszystkich osób uratował ją on i jego przyjaciel Ron Weasley —
dwójka, która najbardziej jej dogryzała? Jeśli miałaby użyć jednego z tych
mądrych słów, których ostatnio się nauczyła, by opisać tę sytuację, wybrałaby kuriozalna. Tak, z pewnością była
kuriozalna.
…
Odkąd
zaczęła przyjaźnić się z chłopakami, zauważyła, że rzucał jej coraz bardziej
nienawistne spojrzenia. Czasem podchodził i kpił z nich wszystkich, ale głównie
z niej i Rona. Cała ta jego arogancka otoczka działała na nią jak płachta na
byka, ale Hermiona zachowywała spokój, czego nie można było powiedzieć o jej
przyjaciołach. Wprawdzie płakała nocami w poduszkę, ale nie pozwoliła mu się
sprowokować. Nie dała mu wygrać.
ZŁOŚLIWOŚĆ
Nikt cię nie
pytał o zdanie, wredna szlamo.
To zdanie
boleśnie obijało się o ściany jej umysłu. Pamiętała każdy szczegół: jego
wykrzywioną pogardą twarz, przepełniony jadem głos. To był pierwszy raz, kiedy
ją tak nazwał, nigdy nie posunął się do tego, żeby wytknąć jej pochodzenie.
Oczywiście, że w pewnym momencie rozgryzła, co tak naprawdę stało za tym
szyderczym wzrokiem i prowokacjami: nie jej oceny, nie zdolności, nawet nie
Dom. Krew — tylko ona się dla niego liczyła, to za jej pomocą dzielił ludzi na
trzy kategorie: zadawać się; tolerować; nienawidzić. I tym właśnie sposobem
trafiła do trzeciej szuflady, ale wiecie co? Nauczyła się z tym żyć.
BEZCZELNOŚĆ
Na początku
nie wierzyła, że zrobiła coś takiego. Przecież to było zwykłe, jak na ich
standardy, spotkanie: trochę zaczepek słownych, poobrażania siebie nawzajem…
Wręcz rutynowe. Ale coś w jego wyrazie twarzy sprawiło, że nie wytrzymała.
Wiedziała, że jej różdżka może zostać skontrolowana, jeśli użyje na nim magii,
więc zrobiła to, czego zawsze uczył jej tata. I jak się okazało: córka dentysty
może mieć bardzo dobry prawy sierpowy.
ZAZDROŚĆ
Patrzyła z
pobłażaniem, gdy ze wszystkich sił chciał im udowodnić, jak bardzo jest od nich
lepszy. Pod każdym względem: pieniędzy, wpływów, pochodzenia… Nie potrafił
swobodnie przejść obok, nie szczycąc się tym, że na Mistrzostwach Świata w
Quidditchu ma z ojcem miejsca w loży honorowej, przy samym Ministrze Magii.
Nie wiedziała tylko, czy chce przekonać tym ich, czy samego siebie.
Zabawne, że Harry’emu i Ronowi cała ta sytuacja podniosła ciśnienie, a ją tylko
rozbawiła. Może przestała przykładać do tego taką wagę i już wyrosła z
reagowania na jego zagrywki? Nie wiedziała.
…
Widziała
jego minę, kiedy Czara Ognia wyrzuciła nazwisko Chłopca-Który-Przeżył.
Słyszała
jego słowa, gdy szła oglądać pierwsze zadanie. Z wyższością ogłaszał, że
jego ojciec daje Potterowi maksimum minutę na arenie.
Potrafiła
uchwycić każdy błysk wściekłości tych szarych oczach, po każdym sukcesie
Harry’ego. Ale wiedziała, że to nie tylko pusta złość.
Nie, za tą
całą fasadą kryło się rozgoryczenie i przede wszystkim zazdrość.
OPORTUNIZM
Jakże ona
nie cierpiała tej różowej ropuchy. Uch, no po prostu nie mogła jej znieść, a
szacunek do nauczyciela stawał się sprawą drugorzędną. Co więcej: nienawiść
wydawała się być obustronna, co oczywiście musieli wykorzystać Ślizgoni, bo
przecież nie byliby sobą. Rozumiała to, że na co dzień rzucali sobie nawzajem
kłody pod nogi, bo nie oszukujmy się: Gryffindor też święty nie był, ale to, co
robili przy tej wstrętnej babie, przekraczało ludzkie pojęcie. Gdy część
uczniów doszła do wniosku, że potrzebują pomocy z Obrony Przed Czarną Magią,
Harry założył Gwardię Dumbledore’a, żeby ćwiczyć zaklęcia w praktyce. Na co
Slytherin za punkt honoru obrał sobie, że pogrzebie wszelkie nadzieje na
spokojne i legalne funkcjonowanie tej organizacji. I nieważne, jak żałośnie
brzmiało: „To wszystko wina Ślizgonów!” — taka była prawda. Nawet dostali
cholerne odznaki za szpiegowanie i donoszenie! A on imał się każdej okazji, żeby
zniszczyć wszystko, na czym zależało Harry’emu.
OZIĘBŁOŚĆ
Coś się
zmieniło. Nie była w stanie określić co dokładnie, ale wszystko wydawało się
zupełnie obce i zimne. Skończyły się prowokacyjne zagrywki i zostały
ograniczone do sporadycznych, szyderczych, pełnych pogardy spojrzeń. Znikał z
Hogwartu, a jej przyjaciele zaczynali podejrzewać, że został Śmierciożercą. Na
początku próbowała wybić im to z głowy, przecież nie było dowodów. Ale potem
zaczęły dziać się dziwne rzeczy: Katie Bell, Ron, który zatruł się winem u
Slughorna. Jak ona nienawidziła niewiedzy.
APATIA
Zdradził.
Och, a może zawsze był po tamtej stronie, ale ona wmawiała sobie, że to
niemożliwe, nie on. Dopiero później dostrzegła, jak zaślepiona swoją własną
nadzieją była. Jednak fakt był faktem: stał na przegranej pozycji. Wpuścił
Śmierciożerców przez szafkę zniknięć do Hogwartu, był jednym z nich… Za
to mógł dostać tylko dożywocie w Azkabanie. Widziała jego zdjęcia w gazetach.
Wychudzona, zmizerowana twarz i pusty, przygaszony wzrok. Wiedział, co go
czeka. I mimo wszelkich animozji Hermiona Granger go żałowała. Bo dopiero po
niespełna dekadzie zauważyła, że Draco Malfoy jest przede wszystkim
człowiekiem.
***
Dobry wieczór, dzień dobry, nie wiem, czy ktokolwiek mnie tu jeszcze pamięta, w każdym razie: ja tu tylko sprzątam. A przy sprzątaniu zostawiam miniaturkę, która, broń Boże, nie jest żadnym Dramione! Znaczy, nie żebym coś do tego pairingu miała, jednak w zamyśle miał to być jedynie tekst o Draconie Malfoyu z perspektywy Hermiony Granger. Wiem, że w oryginale Draco zostaje uniewinniony, ale w ostatnim akapicie Hermiona nie zna jeszcze werdyktu, wszystko dzieje się przed rozprawą (ważna sprawa, pomyślałam, że zaznaczę, jakby ktoś się, dla rozrywki, chciał poczepiać — czego absolutnie nie bronię, byle z sensem). Tekst pisany z rozmachu, niesprawdzony przez betę, kobieta zarobiona, nie będę jej głowy zawracać. Także jakby się komuś jakieś błędy w oczy rzuciły, to wytykać bez krępacji. Chyba tyle, nie zanudzam.
Pozdrawiam
Owl Shadow
PS Blogger mnie nienawidzi, przepraszam za brak akapitów — jutro to naprawię.
EDIT: Florence znalazła dla mnie kilka chwil, tekst jest już zbetowany.
EDIT: Florence znalazła dla mnie kilka chwil, tekst jest już zbetowany.
Już jestem! Trochę mi zajęło ostateczne dotarcie do tego miejsca. Zapomniałam skomentować, ale jest piękna, bezgwiezdna noc, a jutro mam wolny dzień, więc… idealna pora na komentarz dla Ciebie, Owl. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że napisałaś COŚ, cokolwiek, i to jeszcze z dedykacją dla mnie. Jak to zobaczyłam, od razu banan na twarzy. A gdy zaczęłam czytać!, piękne uczucie. Skupiłam się. I jednak po niezbyt głębokim przemyśleniu, stwierdzam, że to jest Dramione, tylko w innym, mniej romantycznym formacie. Ten format odpowiada mi o wiele bardziej, niż ociekający jakimś cukrem (chociaż szczerze nie pamiętam, kiedy ostatni raz coś romantycznego napisałaś).
Pisane z perspektywy Hermiony… wbrew pozorom Hermiona to nie jest bohaterka prosta do napisania; a jednak w Apatii idealnie się wstrzeliłaś. Wiadomo, ostatnie zdanie wymiata.
Cholera, miałam coś jeszcze napisać, ale kompletnie nie pamiętam co. Ach, tak - masz pisać częściej, i nie obchodzi mnie, że nie masz czasu, że chora, że paluszek boli - chcę rozdział. W trybie natychmiastowym.
Życzę miłego wieczoru.
Dzięki za komentarz i cieszę się, że się podobało.
UsuńChyba zapomniałam jak zdolna jesteś i z jaką przyjemnością czyta się Twoje teksty. Miniaturka zostanie chyba jedną z moich ulubionych, bardzo podoba mi się przedstawienie historii Draco z perspektywy Hermiony. Cieszę się ogromnie, że coś podkusiło mnie żeby tu zajrzeć. Mam nadzieje, że za jakiś czas znowu się tutaj coś pojawi.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, to wielkie wyróżnienie, naprawdę. Prawda jest taka, że nie jestem w stanie napisać "pełnowartościowego" dramione. Jeśli chodzi o ten konkretny pairing: nawet go nie czytam. Dlatego miniaturka ma taką, a nie inną formę, ale bardzo się cieszę, że się podoba. Niestety czas nie jest dla mnie ostatnio łaskawy i ciągle go brakuje. Mimo że nęci mnie, żeby coś napisać, obowiązki wzywają. Jednak również mam nadzieję, że niedługo coś się tutaj pojawi.
UsuńPozdrawiam
Owl Shadow
Oh, jak się cieszę, że znowu przypadkiem tu trafiłam :)
OdpowiedzUsuńNa początku zastanawiałam się, czy to będzie dramione, ale na szczęście nim nie jest. To by chyba wszystko zepsuło. A tak ten tekst jest dobry. Dawno nie trafiłam na nic interesującego w internecie. Nie wiem dlaczego, ale skojarzyło mi się to nieco z pewnym opowiadaniem Stephena Kinga, może to tylko przypadek. W każdym razie lubię Twoje opowiadania, zawsze to jakaś odmiana po bardziej przewidywalnych tekstach.
Cieszę się, że ta inna strefa blogosfery jeszcze oddycha.
Pozdrawiam
Daisy/Asia
Dziękuję bardzo za komentarz i faktycznie, moją intencją nigdy nie było napisanie Dramione. Cieszę się, że tworzę tę mniej lub bardziej odmienną strefę blogosfery. Nie jest to może bardzo niszowy blog, jednak cieszę się, że się wyróżnia. Dzięki raz jeszcze.
UsuńPozdrawiam
Owl SHadow